Gala G powstała więc też w kilku egzemplarzach i wersjach kolorystycznych :)
Pierwsza była naznaczona wieloma kłopotami, a dzierganie bardzo rozciągnięte w czasie,
następne Gale G już poszły dużo szybciej.
Szal bardzo mi przypadł do gustu, nosi się go cudownie,
te koraliki tak uroczo i delikatnie pobrzękują :)
Czarny kolor też należy do moich ulubionych,
jest taki uniwersalny i ponadczasowy.
Jak czasami Wam piszę - ciągle zgłębiam tajniki robienia dobrych zdjęć.
Przy czarnej Gali G próbowałam, jak działa samowyzwalacz ...
doświadczenie ciekawe bardzo, efekty zdumiewające czasami ;)
Po odrzuceniu zdjęć całkowicie nieostrych,
całkowicie beznadziejnie beznadziejnych,
poucinanych tu i tam fragmentów szala lub mnie -
pozostało mi takie coś:
oraz bardzo podobne takie coś:
I dodam jeszcze, że moja Gala G jest dość śliska, ciężka i lejąca,
i wcale nie jest proste zdążyć przed tym samowyzwalaczem ... hehehe ;)
Za tydzień wstęp do wrześniowego 'Podziergajmy wspólnie'
a dziś pozdrawiam letnio i słonecznie :)
Ostatnie zdjęcie szala jest kapitalne, zrobione jak na wietrze!
OdpowiedzUsuńOstatnie zdjęcie rewelka, pokazuje jak szal wygląda w ruchu.
OdpowiedzUsuńZnów kusisz drutami